Mówi się, że obowiązkiem radnych jest praca na rzecz miasta. W przypadku Macieja Burszteina ta swoista misja ma dosłowny wymiar. We wtorek wraz z grupą miejskich aktywistów zjawił się na ulicy Massalskiego na osiedlu Ślichowice w Kielcach, by sprzątnąć piach zalegający na brzegu jezdni. W ruch poszły łopaty.
- Postanowiłem to zrobić, dlatego że sporo osób ze Ślichowic zgłaszało się do mnie z prośbą o interwencję w tej sprawie. Według mieszkańców ulica nie była sprzątana od zimy, a może i dłużej. 30 maja do prezydenta Wenty wpłynęła moja interpelacja, w której prosiłem o usunięcie z jezdni piachu. Dostałem odpowiedź, która brzmiała mniej więcej tak, że Rejonowe Przedsiębiorstwo Zieleni i Usług Komunalnych - spółka należąca do miasta - wykonuje prace wzorowo, a nawet wzorcowo. Nic konkretnego. Myślałem, że po tym monicie ktoś zleci wykonanie prac, ale mieszkańcy wciąż do mnie dzwonili i pisali, bo nic nie sprzątnięto - opowiada Maciej Bursztein.
W ramach społecznego czynu tylko w jednej zatoczce parkingowej w ciągu ulicy Massalskiego zebrano osiem 25-kilogramowych worków piasku Łopaty, worki oraz transport ładunku zapewnił Maciej Bursztein, który zawodowo jest członkiem zarządu oraz dyrektorem do spraw rozwoju w kieleckiej spółce Formaster Group - właściciela marki Dafi.
Piach zawieziono do siedziby "Zieleni" na ulicy Sandomierskiej. Gdy radny oraz społecznicy pojawili się na terenie zakładu, szefostwo spółki wezwało... policję! - Zarzucano nam, że złamaliśmy procedury, bo takie opady należy zawieźć do wysypiska śmieci w Promniku. Zrobiłem tę akcję z premedytacją. W "Zieleni" jest armia ludzi, mają sprzęt jak wojsko. Miasto dysponuje wieloma narzędziami, by zobowiązać swoją spółkę do działań, a potem ją z tego rozliczyć . Niestety, nikt tego nie robi. Chciałem pokazać ten ich imposybilizm. Odpowiedź była taka, że próbowali, ale kierowcy nie usłuchali i parkowali auta podczas sprzątania. Tymczasem w cztery osoby wykonaliśmy zadanie, o którym "Zieleń" mówi: nie da się - podkreśla Maciej Bursztein.
Radny żadnej pracy na rzecz miasto się nie boi, co pokazał na początku czerwca, gdy z tą samą grupą aktywistów kosił trawę na skrzyżowaniu ulic Grunwaldzkiej i Jagiellońskiej. Wysokie chaszcze stwarzały zagrożenie zarówno dla pieszych, jak i kierowców, ponieważ znacznie ograniczały widoczność. CZYTAJ WIĘCEJ: Wysoka trawa na wielu ulicach i skrzyżowaniach w Kielcach, jest bardzo niebezpiecznie. Radny Maciej Bursztein zabrał się koszenie.
- Inaczej wyobrażałem sobie aktywność radnego. Myślałem, że to tworzenie strategii rozwoju miasta i podejmowanie działań, które zmierzają w kierunku rozwiązania największych problemów naszego miasta i mieszkańców. Nie przyszło mi to głowy, że będę musiał chodzić z łopatą czy kosiarką i wyręczać służby miejskie w ich obowiązkach. Nie chcę, by tak moja praca jako radnego wyglądała. Cel akcji był taki, by trochę ośmieszyć "Zieleń" i pokazać, że w tym obszarze coś nie funkcjonuje we właściwy sposób - dodaje Maciej Bursztein.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?