Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Młodym mieszkańcom Kielc urodziło się chore dziecko, potrzebna jest operacja, tymczasem lada chwila mogą stracić mieszkanie. Błagają o pomoc

Redakcja
Mały Arturek urodził się z rzadką choroba genetyczną, główkę ma w kształcie stożka,rodzicom grozi eksmisja.
Mały Arturek urodził się z rzadką choroba genetyczną, główkę ma w kształcie stożka,rodzicom grozi eksmisja. Aleksander Piekarski
32-letniej kielczance Edycie Maciejewskiej i 35- letniemu Piotrowi Królowi urodził się syn z bardzo rzadką chorobą genetyczną kraniosynostozą. Chłopiec ma dwa miesiące, a oni lada dzień mogą stracić mieszkanie po rodzicach Piotra.

- Mój synek będzie miał w kwietniu ciężką operację neurochirurgiczną u profesora Dawida Larysza w Katowicach - mówi Edyta. – Muszę mieć gdzie mieszkać, a boję się, że wylądujemy pod mostem. Sam wyjazd na operację będzie kosztował 3,5 tysiąca złotych. Przez całą ciążę czułam się bardzo dobrze, nikt niczego nie wykrył, a po porodzie przez cesarskie cięcie, okazało się, że kształt główki mojego synka Arturka jest mocno zniekształcony, czaszka przypomina stożek. Nieleczenie tej choroby polegającej na przedwczesnym zrośnięciu szwów czaszkowych może skutkować pojawieniem się nadciśnienia wewnątrzczaszkowego, brakiem miejsca na rozwijający się z wiekiem mózg, problemami z widzeniem, a także opóźnionym rozwojem psychoruchowym.

Obydwoje, zarówno Edyta, ale bardziej Piotr, są ofiarami nieodpowiedzialnego życia swoich rodziców. – Mam dziewięcioro rodzeństwa i ciężko chorą mamę, która w żaden sposób nie może mi pomóc – mówi załamana Edyta.

Z kolei Piotr otrzymał od swoich rodziców spadek w postaci zadłużonego na 18 tysięcy mieszkania i ponad 80 tysięcy długów po swoim ojcu. Leczy się na depresję, mimo, że z zawodu jest fizjoterapeutą, to nie może podjąć żadnej pracy, bo jego pensja idzie na długi zaciągnięte przez ojca. – Moje i brata dzieciństwo było koszmarne - wspomina. - Ojciec pił, nie płacił czynszu, w 1999 roku otrzymał nakaz opuszczenia mieszkania o czym ja nawet nie wiedziałem . Mama nie mogąc tego wszystkiego znieść wyjechała do pracy do Włoch jako opiekunka starszych osób. Miałem wtedy 16 lat. Mama zmarła we Włoszech na zawał serca w sierpniu 2017 roku, a ojciec w styczniu 2019 roku na raka płuc. Dopiero po jego śmierci taty dowiedzieliśmy się o wszystkich długach jakie zaciągnął. Prawdopodobnie na życie. Ja nawet dokładnie nie wiem ile one wynoszą, ciągle przychodzą komornicy, dopiero to ustalam. Mimo tych problemów udało mi się skończyć fizjoterapię na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego , przez jakiś czas pracowałem jako fizjoterapeuta w przychodni „Zdrowie”, byłem wolontariuszem w Piekoszowie, ale jak dowiedziałem się o tych wszystkich długach i chorobie synka, to wpadłem w taką depresję, że nie mogłem wstać z łóżka.

Marcin Łukawski, prezes Spółdzielni „Na Stoku” potwierdza, że faktycznie sytuacja tej rodziny jest mocno skomplikowana, ale nawet jakby spłacili czynsz, to nie mogą być przyjęci w poczet członków Spółdzielni i nie mogą zatrzymać tego mieszkania. Prezes nie chce odpowiedzieć na nasze pytanie, czy panu Piotrowi Królowi może być zwrócony wkład własny mieszkania. - Media nie są stroną w tym konflikcie, możemy wyjaśnić wszystko tylko zainteresowanym – mówi.

Piotr Król wyjaśnia, że teraz najbardziej zależy mu na tym, żeby Spółdzielnia zwróciła mu wkład własny za mieszkanie, gdyby było to około 100 tysięcy złotych, wtedy mógłby tą kwotą spłacić długi ojca, wynająć nawet jeden pokoik, a sam pójść do pracy i mieć pieniądze na utrzymanie rodziny.

- Jednak formalności dotyczące oddania wkładu do spółdzielni mogą potrwać lata, a gdzie mamy pójść z chorym dzieckiem - mówi Piotr.

Edyta dodaje, że w Urzędzie Miasta, do którego udała się po ostatnią deskę ratunku powiedziano jej, że na lokale czeka 2000 tysiące osób i nie mają szans na mieszkanie socjalne. – Może za 15 lat - mówi.

Edyta nie może powstrzymać łez, płacze. - To co my mamy robić ?- mówi

Dodaje, że pracownica Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, która ich odwiedziła powiedziała, że kolejka do mieszkań jest vardzo długa, zaproponowała 50 złotowy miesięczny zasiłek. Edyta wybiega za nami jeszcze na klatkę schodową i błaga o jakąś pomoc.

-Może ktoś z czytelników miałby pomysł co mamy dalej począć, żeby nie znaleźć się na ulicy, prosimy o telefon na numer 695 017 109 – prosi ze łzami w oczach. – Musimy mieć choć jeden malutki pokoik, żeby ratować naszego synka.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kielce.naszemiasto.pl Nasze Miasto