Było zgłoszenie o zasypaniu dwóch ludzi- na miejscu okazało się, że alarm był fałszywy
W czwartek po południu, około godziny 16 kieleccy strażacy pod numerem alarmowym odebrali telefon o wypadku przy ul. Sukowskiej na peryferiach miasta. Według informatora, który przedstawił się imieniem i nazwiskiem, podczas prac budowlanych w głębokim wykopie zasypanych zostało dwóch mężczyzn.
Natychmiast pod wskazany adres dyspozytor wysłał osiem wozów strażackich, w tym jednostki specjalistyczne do odnajdywania i ratowania ludzi w takich przypadkach m.in. ciężki kontener ratowniczy, zestawy do oświetlenia miejsca akcji (zapadał zmrok), urządzenia do lokalizacji zasypanych - tzw. geofony. Na miejsce akcji podjechały karetki pogotowia ratunkowego oraz policja. W całej perspektywie długiej ulicy rozbłysły niebieskie światła. Przy szosie pracowało kilka ekip remontujących drogę. Wszyscy byli zaskoczeni takim najazdem służb ratunkowych. Okazało się bowiem, że nikt z obecnych na ulicy Sukowskiej nie zgłaszał żadnego wypadku i nie słyszał, aby w okolicy mogło dojść do czegokolwiek podobnego. Dokladnie spenetrowano
Nie można było ponownie nawiązać kontaktu z osobą, która dzwoniła na numer alarmowy straży pożarnej. Informator- który przedstawił się zgłaszając wypadek, a w dyspozytorni wyświetlił się numer aparatu, z którego dzwonił - nie odbierał telefonu. W obliczu domniemanego dramatu nie było czasu na analizy i dodatkowe sprawdzanie autentyczności zgłoszenia: czy był to telefon na kartę, czy informator podał prawdziwe imię i nazwisko? Służby ratownicze mają obowiązek działać bez żadnej zwłoki. Także dlatego, że podobne przypadki zasypania ludzi zdarzały się ostatnio dość często i nigdy w podobnych okolicznościach nie było fałszywych alarmów.
Dokładnie sprawdzono ulicę Sukowską liczącą półtora kilometra długości, a gdy to nie dało rezultatu dowodzący akcją wysłał patrole także w rejon pobliskich placów budowy- miejscowi wskazywali m.in. że w osiedlu Południe budowana jest kanalizacja. Gdy zawiodły wszelkie próby ustalenia domniemanego miejsca wypadku, około godziny 17.30 ratownicy odwołali akcję. Kilkadziesiąt uczestniczących w niej funkcjonariuszy wróciło do normalnego dyżuru.
Wszyscy zadawali sobie pytanie: co się stało przy ulicy Sukowskiej? Najprawdopodobniej był to fałszywy alarm, który trudno nazwać żartem. Policja będzie ustalać kto dzwonił do strażaków. Istnieje też domniemanie, że jednak gdzieś w okolicy jakaś ekipa robiła wykopy, ktoś widział osunięcie ziemi na ludzi, zadzwonił, po czym w szoku zgubił telefon.
Nieprawdopodobna sytuacja w czwartkowe popołudnie przy ulicy Sukowskiej musi znaleźć wyjaśnienie.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?