W czwartek informowaliśmy o kolejnym problemie związanym z wartymi blisko 140 tysięcy złotych donicami „zdobiącymi” kielecki Rynek. Przypominamy, że miały one dbać o bezpieczeństwo, a stały się poważnym zagrożeniem. Do redakcji „Echa Dnia” zgłosił się świadek bardzo groźnie wyglądającego zdarzenia z udziałem dziecka. Mężczyzna alarmował, że samochody w końcowej fazie przejazdu przez kielecki Rynek są „spychane” tuż pod filar muzeum i piesi, którzy wychodzą z lodziarni obok, wchodzą wprost pod nadjeżdżające samochody, bo po prostu ich nie widzą. - Byłem świadkiem, jak pod przejeżdżający samochód wbiegło dziecko. To cud, że nic mu się nie stało - mówił czytelnik.
Po naszej interwencji drogowcy zareagowali błyskawicznie i przestawili donice w taki sposób, żeby dwie stały tuż przed wyjściem z lodziarni i stanowiły azyl dla pieszych.
Chciałoby się pogratulować szybkiej reakcji , ale nasi spostrzegawczy czytelnicy zwrócili uwagę na kolejny problem, który tym razem dotyczy estetyki.
- Donice miały być takie piękne ale przy projektowaniu nikt nie pomyślał, że będą zlewać się z otoczeniem. Pewnie dlatego nasi drogowcy wymyślili, że okleją je żółto - czarną taśmą i będą wyglądać jak znaki drogowe - mówił czytelnik. Ironizował, że kierując się tym tokiem myślenia, można było zamiast metalowych, drogich donic postawić plastikowe pachołki, bo zarówno ich efektywność jak i efekt wizualny byłyby podobne.
- No cóż. Mieliśmy „piękne” przystanki, teraz mamy donice. Tym sposobem mamy najdroższe w kraju, a może i na świecie żółto - czarne znaki informujące o obiekcie na skraju drogi - podsumowuje czytelnik.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?