ZOBACZ TEŻ: Kiedy policjanci stosują przemoc?
Dostawca: gazetawroclawska.pl
[podobne][zaj_kat]
Mężczyzna, który w czwartek występował jako świadek w sprawie opowiadał, że inwestorzy budowy tuż po katastrofie poprosili go o uprzątnięcie terenu, na którym doszło do zdarzenia. – Poproszono mnie o rozebranie tego, co zostało z budynku. Do wykopu ziemnego obsunęła się ściana sąsiadującego z placem budowy domu wraz z częścią fundamentów. Gdy byłem na placu po katastrofie nie widziałem tam zabezpieczeń, belek czy też wyporów stalowych, które powinny w wykopie się znajdować. Wiem, że takie zabezpieczenia ujęte były w projekcie. Dowiedziałem się, że gdy zdecydowano o pogłębieniu wykopu na miejscu nie było kierownika budowy. W dokumentacji geotechnicznej, która opracowana była dla tej inwestycji, były odpowiednie obliczenia, które wskazywały na jaką głębokość powinien był prowadzony wykop, aby było to bezpieczne. W takich wyliczeniach pod uwagę brana jest między innymi charakterystyka gleby, w której prowadzone są prace ziemne – tłumaczył inżynier.
Chodzi o zdarzenie, które rozegrało się 10 listopada 2014 roku. W centrum Kielc, przy ulicy Starodomaszowskiej doszło do zawalenia się ściany budynku, który sąsiadował z placem budowy bloku. Inwestycja budowlana ruszyła zaledwie kilka dni przed incydentem. Szczęśliwym trafem, gdy doszło do katastrofy, w domu nikogo nie było. Mieszkały tam dwie starsze kobiety – siostry. Po zawaleniu się ich domu trafiły do swoich rodzin. Z ich relacji wynikało, że miały świadomość, że ich dom jest stary, ale darzyły go sentymentem i taką też miał dla nich wartość. Przez katastrofę zniszczone został pamiątki i wyposażenie domu sióstr.
Śledztwem zajęła się Prokuratura Rejonowa Kielce – Zachód. Opierając się na ustaleniach inspekcji nadzoru budowlanego i biegłych śledczy ustalili, że doszło do szeregu zaniedbań na terenie budowy. Przede wszystkim w momencie katastrofy nie było na miejscu kierownika budowy, nikt też go nie zastępował. Główną przyczyną tragedii było złe zabezpieczenie fundamentów. Bez uzgodnienia zmieniono metodę zabezpieczenia sąsiedniego budynku i to mogło w przeważającej mierze doprowadzić do katastrofy.
Zarzuty w tej sprawie usłyszało dwóch mężczyzn – kierownik budowy oraz inspektor nadzoru inwestorskiego. Obaj – zdaniem śledczych – powinni ponieść karę z spowodowanie katastrofy budowlanej. Obu mężczyznom grozi nawet 10 lat więzienia. Proces w tej sprawie toczy się przed Sądem Rejonowym w Kielcach. Kolejna rozprawa odbędzie się w listopadzie.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?