Kto ma prawo do depozytu ?
- Podejrzewam, że jest to niewielka suma. Te pieniądze nie są mi potrzebne, ale mam prawo wiedzieć, co się z nimi stanie i gdzie one trafią – żali się. - Niestety dyrektorka jest dla mnie niemiła, odmawia udzielenia odpowiedzi i na każdym kroku pokazuje swoją wyższość i ważność. Za życia brata było podobnie. Brakuje empatii w tej placówce zarówno wobec pensjonariuszy, jak i ich rodzin. Powiedziano mi, że nie dostanę tych pieniędzy, mam założyć sprawę sądową, ponieważ oni nie wiedzą, czy nie ma innych osób uprawnionych do tych pieniędzy. Nie znam kwoty więc nie wiem czy warto tracić na to czas i ponosić koszty.
Musi być sprawa w sądzie
Dariusz Mosiołek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, któremu podlegają Domy Domy Opieki Społecznej przyznaje, że stanowisko dyrektorki jest podyktowane przepisami. - W sytuacji, gdy w depozycje zostają pieniądze po zmarłym pensjonariuszu zdarzają się niezmiernie rzadko – informuje. - Trafiają do niego niewielkie kwoty, bo nasi pensjonariusze mają niskie dochody i pieniądze są szybko pobierane na własne wydatki. Gdy podopieczny jest chory to pełnomocnik wypłaca pieniądze i kupuje seniorowi potrzebne rzeczy. Jeśli jednak dojdzie do tego, że pensjonariusz odjedzie i gotówka zostanie w depozycie, to nie możemy jej wypłacić pełnomocnikowi, ponieważ pełnomocnictwo wygasa wraz ze śmiercią osoby, która je ustanowiła. Obowiązują takie same zasady jak w banku. Pieniądze mogą być wypłacone wyłącznie osobie, która pokaże nam decyzję sądu potwierdzającą, że jest ona spadkobiercą. Brat pana Romana miał jeszcze siostrę, być może także dalszą rodzinę. Nie wiemy kto ma prawo do spadku. Wypłacimy pieniądze jednej osobie a za kilka dni przyjdzie ktoś inny z orzeczeniem sądu, że to on jest spadkobiercą. Jeśli pieniądze nie zostaną odebrane przez spadkobiercę to po 3 latach przejdą na skarb państwa.
Kwota nie jest tajemnicą
Przyznaje, że nie ma powodu, aby dyrektorka Domu Opieki Społecznej nie ujawniła rodzinie, ile pieniędzy zostało w depozycie. - To nie jest tajemnica i przepisy tego nie zabraniają – wyjaśnia.
Dyrektorka Domu Opieki Społecznej przy ulicy Sobieskiego, Bożena Szymczyk-Kogut wyjaśnia, że udzieliła informacji panu Romanowi o wysokości kwoty, która znajduje się w depozycje. - Jest to 400 złotych i napisałam mu ją na kartce - mówi.
Pan Roman podtrzymał, że nie dostał takiej informacji od dyrektorki. - Od pani usłyszałem pierwszy raz, jaka to jest kwota a żadnej kartki nie dostałem. Z panią dyrektor przeprowadziłem wiele rozmów, wysłałem też oficjalne pismo i nie dostałem odpowiedzi, a chyba w takiej formie powinien ją otrzymać – dodaje.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?