Zarzuty dla ratowników po nieszczęściu na basenie w Kielcach

Postępowanie dotyczyło wydarzeń, które rozegrały się w listopadzie ubiegłego roku na pływalni Mors przy Szkole Podstawowej numer 27 przy ulicy Marszałkowskiej (dawna Toporowskiego) w Kielcach. Tamtego wieczora osoby wchodzące wieczorem na basen zauważyły w jego najpłytszej części młodego człowieka znajdującego się w wodzie z twarzą do dołu. Zaalarmowani zostali ratownicy. 27-latek został wydobyty z wody i rozpoczęła się reanimacja, którą przejęła potem załoga karetki.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura.

- Jak ustalono pokrzywdzony mężczyzna przebywał w kilkuosobowej grupie korzystającej z basenu. W czasie krytycznym dla tego zdarzenia, około godziny 21.15, żaden z ratowników nie przybywał na niecce basenu, a niedającego oznak życia pokrzywdzonego leżącego na dnie zauważyły osoby, które dopiero w tym momencie wchodziły do basenu i to one przystąpiły jako pierwsze do akcji ratowniczej i wezwały ratowników – ustalili śledczy. - Kluczowa dla sprawy opinia biegłego z zakresu ratownictwa medycznego i sportów wodnych wskazuje na to, iż obaj ratownicy pracujący wówczas na pływalni nie wypełnili należycie swoich obowiązków. Przede wszystkim doprowadzili do sytuacji, w której osoby korzystające z pływalni pozostały bez nadzoru, do czego nie powinni dopuścić i nie obserwowali tych osób prawidłowo.

Dwóm ratownikom prokurator przedstawił zarzuty narażenia 27-latka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i spowodowania u niego ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Mężczyźni nie przyznali się i odmówili składania wyjaśnień. Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Kielcach. Za przestępstwo, o jakie oskarżeni są ratownicy, może grozić nawet do 10 lat więzienia.

Pałeczki w dłoń! Co wiesz o kuchni azjatyckiej? [Quiz]

ZOBACZ TEŻ: 60 SEKUND BIZNESU - BRAKUJE RĄK DO PRACY