Wyremontowany dworzec autobusowy w Kielcach obchodzi pierwsze urodziny. Zobacz co się działo [ZDJĘCIA]

Początki były trudne. W dniu otwarcia dworca po modernizacji wjeżdżało na niego tylko 11 przewoźników z 83 przejeżdżających przez Kielce. Dzisiaj jest ich już 51 a kolejnych siedmiu czeka na otrzymanie pozwolenia na zatrzymywanie się u nas – informuje Barbara Damian, dyrektorka Zarządu Transportu Miejskiego w Kielcach, któremu podlega słynny „spodek”. - Obsługują oni w sumie 95 linii. Na dworzec wjeżdżają wszyscy przewoźnicy dalekobieżni. Dziennie obecnie odbywa się 650 kursów, a wraz z rokiem szkolnym będzie ich więcej. Do tego trzeba doliczyć 210 odjazdów miejskich autobusów, więc zbliżamy się do tysiąca dziennie. To będzie już bardzo dobry wynik.

W ciągu roku z dworca wykonano ponad 100 tysięcy kursów. - A trzeba pamiętać że ostatni rok był nietypowy, ponieważ była pandemia, nie działały szkoły, uczelnie, firmy pracowały zdalnie więc komunikacja miejsca nie funkcjonowała normalnie. Liczymy, że od września będzie inaczej. Są już tego symptomy. W drugiej połowie sierpnia korzystało z dworca dużo więcej osób. Są godziny, kiedy w poczekalni wszystkie miejsca siedzące są zajęte – dodaje.

Nie udało się wprowadzić rozwiązań, które zmusiłyby wszystkich przewoźników do wjeżdżania na dworzec. Uchwałą, która to nakazywała została uchylona przez sąd. - Przede wszystkim pasażerowie wymuszą to na przewoźnikach. Ludzie wolą czekać pod dachem, w ładnym pomieszczeniu, a nie na przystanku pod chmurką, gdzie leje się na głowę. U nas dostają też informacje o spóźnionych kursach wraz z nową godziną przyjazdu. – dodaje. - W tym czasie mogą coś zjeść, iść do mediateki czy choćby do toalety.

Władze miasta nie zrezygnowały całkowicie z rozwiązań, które mają zmusić przewoźników do wjazd do dworzec. Jednym z nich jest likwidacja przystanków, na których mogły się zatrzymywać busy między innymi na ulicach Czarnowskiej i Żytniej.

Na dworcu działa informacja autobusowa. - Jest ona oblegana, telefon dzwoni non stop a pasażerowie dopytują o kursy, które odjeżdżają z dworca a nie z innych przystanków – mówi.

W czasie roku funkcjonowania zmodernizowanego „spodka” doszło też kilku awarii, które nie uszły uwadze pasażerów. - Po ostatniej burzy przestał świecić napis „Kielce” na kopule „spodka” i w piątek podczas uroczystości nie będzie on działał. Okazało się, że w litery uderzył piorun i to było powodem awarii. Zostały zamówione nowe świetlówki i niestety jedna z nich uszkodziła się w czasie transportu. Na kolejną dostawę trzeba poczekać – informuje.

Kilka razy nieczynne były schody a raz doszło do poważniejszej awarii. - Mamy podpisaną umowę z serwisem, który ma dotrzeć wciągu pół godziny od zgłoszenia - wyjaśnia. Usterki są bardzo szybko usuwane. Raz jednak była poważniejsza awaria, konieczne było ściągnięcie części zamiennych i schody nie działały kilka dni.

Na roczne utrzymanie dworca potrzeba około 2 milionów złotych a składania się na nie między innymi opłaty za prąd, ciepło, wodę, sprzątanie, odśnieżanie, czy ochronę. A dochody, które stanowią opłaty od przewoźników ( 1 zł za każdy wjazd na dworzec ), za parking i czynsze z lokali użytkowych to wynoszą około 500 tysięcy złotych. - Nigdy nie zakładano, że dworzec utrzyma się sam. Nie ma takiej możliwości. Liczymy jednak, że wpływy się zwiększą wraz ze wzrostem liczby przewoźników i kursów, których od września będzie więcej. Do tej pory działały tylko dwa, z trzech lokali użytkowych. Najemca trzeciego nie uruchomił go i wkrótce ogłosimy nowy przetarg na jego wynajęcie - dodaje.