Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wypad do lasu w Kielcach zakończył się awanturą ze Strażą Miejską. Mieszkaniec złożył skargę do prezydenta. Czy miał rację?

Agata Kowalczyk
Agata Kowalczyk
Ulica Szczepanika w Kielcach często jest zastawiona samochodami zostawionymi w niedozwolonych miejscach.
Ulica Szczepanika w Kielcach często jest zastawiona samochodami zostawionymi w niedozwolonych miejscach. Archiwum
Mieszkaniec Kielc czuje się źle potraktowany przez Straż Miejską. Mężczyzna zarzucił strażnikom parkowanie w niedozwolonym miejscu i niestosowne komentarze.

"- Chciałbym zwrócić uwagę Pana Prezydenta na pracę Straży Miejskiej w kontekście sytuacji, jaka miała miejsce w dniu 7 bieżącego miesiąca w godzinach popołudniowych, przy Stadionie Leśnym, na ulicy Szczepaniaka. Miejsce to jest właściwie jedyne, gdzie mieszkańcy naszego miasta mogą w sposób bezpieczny i wygodny aktywnie spędzać czas."

- napisał do nas Czytelnik.

- 7 sierpnia, jak w każdą niedzielę pojechałem z żoną na Stadion Leśny, żona na nording walking, a ja na siłownie zewnętrzną. Wszystkie miejsca parkingowe przy ulicy Szczepaniaka zajęte. Udało mi się znaleźć miejsce na poboczu, gdzie nie ma chodnika ani ścieżki rowerowej. Zaparkowałem przed samochodem Straży Miejskiej, absolutnie nie tarasując jezdni, zresztą parkowało tam już kilka innych samochodów – relacjonuje Czytelnik. - Byłem przekonany, że funkcjonariusze Straży Miejskiej są obecni w tym miejscu, żeby pomagać w bezpiecznym parkowaniu. Wiedziałem, że jest tam znak zakazu zatrzymywania, ale biorąc pod uwagę, że ruch na ulicy jest bardzo mały a policja nigdy nie zwracała uwagi na parkujące tam samochody sądziłem, że Straż Miejska stanęła na wysokości zadania i pomaga mieszkańcom - dodaje.

Czytelnik zdziwił się, gdy wrócił po relaksie w lesie do samochodu. - Po powrocie do auta zobaczyłem na szybie naklejkę Straży Miejskiej, informującą o złamaniu przepisów. Podszedłem do funkcjonariusza, spytać, czy to przypadkiem nie jakiś żart - dodaje.

- Usłyszałem, że otrzymam mandat 100 złotych i 1 punkt karny. Zwróciłem uwagę, że samochód Straży Miejskiej również stoi na zakazie i w dodatku częściowo na jezdni. Strażnik odpowiedział, że jemu wolno, bo ma włączone światła alarmowe.

Czytelnika zdziwił dalszy przebieg wydarzeń. - Rozmowa z funkcjonariuszem była bardzo spokojna, ale siedząca obok
funkcjonariuszka włączyła się do niej. Okazała się być osobą bardzo nerwową. Zaczęła krzyczeć, że ma małe dziecko, a musi tu siedzieć przez takich ludzi, jak ja - mówi. - Odpowiedziałem, że przecież jest w pracy, a ona na to, że została wezwana w trybie nagłym i pracuje dodatkowo. Nie zamierzałem dłużej dyskutować i odszedłem, mówiąc sam do siebie, że gdybym miał takie problemy w pracy, jak ta pani, to bym się zwolnił.

Komendantka Straży Miejskiej, Aneta Litwin informuje, że została przeprowadzona rozmowa wyjaśniająca ze strażnikami, których dotyczy skarga. - Interwencja została przeprowadzona po anonimowym zgłoszeniu, których z ulicy Szczepaniaka mamy bardzo dużo. Radiowóz miał prawo stać w tym miejscu, mimo zakazu parkowania, ponieważ miał włączony sygnał świetlny a strażnicy wykonywali czynności służbowe – wyjaśnia.

Natomiast potwierdziła się skarga dotycząca zachowania strażniczki. - Takie komentarze nie powinny mieć miejsca, były one nieprofesjonalne i niczemu nie służyły. Ze strażniczką została przeprowadzono rozmowa instruktażowa przypominająca zasady zachowania podczas interwencji, aby podobnie zdarzenia się nie powtórzyły – dodaje komendantka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kielce.naszemiasto.pl Nasze Miasto