Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świętokrzyskie okiem drona (WIDEO, zdjęcia)

Paulina Baran
Michał Jaroszczyk
Szymon Pawlak, Michał Jaroszczyk, Arkadiusz Sierpina mają niezwykłą pasję. Zdradzili nam tajniki pracy operatora drona, opowiedzieli o niezwykłych historiach, jakie mogą wydarzyć się kilkaset metrów nad ziemią.

Szymon Pawlak mieszka na południu powiatu jędrzejowskiego, ma 37 lat i niezwykłą pasję - fotografuje i nagrywa Świętokrzyskie z lotu ptaka. - Za każdym razem, gdy gdzieś się wybieram, zabieram ze sobą drona i jeśli znajdę się w odpowiednim miejscu i czasie, to udaje mi się nagrać lub sfotografować jakiś zakątek regionu - opowiada pan Szymon.

ZOBACZ ZDJĘCIA ŚWIĘTOKRZYSKIEGO Z LOTU PTAKA

Pierwszego drona zbudował sam

Szymon Pawlak wyjaśnia, że jego drony wzięły się z hobby modelarskiego i są drugim etapem po zdalnie sterowanych helikopterach wyczynowych, którymi wcześniej się zajmował. - Po prostu postanowiłem pewnego razu sprzedać helikoptery, które posiadałem i zbudować wielowirnikowiec, a dokładniej hexacopter zwany popularnie dronem. Kwestią czasu było zainstalowanie kamery na pokładzie i robienie zdjęć oraz filmów. Bardzo szybko tak się stało i zaczęła się moja przygoda. Pierwszym dronem, który zbudowałem, był hexa-copter z kamerą GoPro na pokładzie, lecz to było za mało do realizowania niektórych przedsięwzięć, jakimi się wtedy zajmowałem. W późniejszym czasie jeszcze zbudowałem dwie maszyny latające, w tym quadrocopter, który raczył wybrać wolność i spocząć gdzieś na przepięknym Ponidziu, które często odwiedzam. Obecnie używam małego quadrocoptera, który nieźle się spisuje, ale przede wszystkim jest o wiele bardziej bezpieczny od poprzednich maszyn, a bezpieczeństwo to podstawa - szczegółowo opowiada konstruktor.

Atakują siły zbrojne sąsiada

Praca operatora drona dostarcza wielu emocji. Pan Szymon "zaliczył" kiedyś spotkanie oko w oko z gołębiem sąsiada. - Podczas jednego z pierwszych testowych oblotów nad swoim podwórkiem niespodziewanie prosto w mój hexacopter wleciało stado gołębi, jeden stał się bohaterem zdjęcia, które zostało zrobione dokładnie w chwili spotkania. Na szczęście całe zdarzenie było bezkolizyjne, a ja żartobliwie nazwałem je spotkaniem z siłami zbrojnymi sąsiada - śmieje się Szymon Pawlak. - Drugą sytuacją, która wywołała we mnie uśmiech od ucha do ucha, było awaryjne lądowanie w pewnej miejscowości w gminie Wodzisław. Z powodu przedwczesnego wyczerpania się akumulatora byłem zmuszony posadzić maszynę kilkaset metrów przed tak zwaną bazą, czyli miejscem startu. Aby pójść na łatwiznę, wylądowałem w rowie tuż przy drodze przez wieś. Zanim zdążyłem przemieścić się w miejsce lądowania, przy maszynie zdążyli się zebrać okoliczni mieszkańcy. Wydarzenie nabrało charakteru wręcz z filmu science fiction, gdyż wszyscy myśleli, że to coś z kolorowymi światełkami to nic innego jak UFO. Szybko wytłumaczyłem wszystkim, że to tylko zdalnie sterowany dron. Dzięki temu moi sąsiedzi oraz mieszkańcy pobliskich miejscowości mają znacznie większą wiedzę na temat tych latających maszyn - z uśmiechem wspomina pan Szymon.

Będzie obowiązkowy kurs

Drona kupić może każdy, lecz wykonywać nim zdjęcia już nie. Do tego celu potrzebna jest specjalna licencja operatora drona UAVO, którą można uzyskać po zdaniu specjalnego egzaminu teoretycznego i praktycznego przeprowadzanego przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. Ma to na celu sprawdzenie znajomości przepisów prawa lotniczego, umiejętności manualnych i przede wszystkim uświadomienie nowo upieczonym adeptom o odpowiedzialności i zagrożeniach, jakie niesie za sobą użytkowanie dronów.

Marta Chylińska, rzecznik prasowy Urzędu Lotnictwa Cywilnego wyjaśnia, że w ostatnim czasie ludzie bardzo zainteresowali się robieniem uprawnień na drony. - W całej Polsce mamy około 1300 świadectw kwalifikacji. Zjawisko jest stosunkowo młode, ale rozwija się bardzo dynamicznie. Jeżeli porównamy koniec roku 2014, wtedy mieliśmy jedynie 316 wydanych świadectw, czyli prawie cztery razy mniej - mówi Marta Chylińska. Co ciekawe, do tej pory, aby dostać licencję nie trzeba było przechodzić żadnych kursów, wystarczyło na własna rękę nauczyć się przepisów oraz oczywiście obsługi drona i zdać egzamin. Teraz prawo ma się w tym względzie bardzo zaostrzyć. - Po wejściu w życie nowych przepisów, szkolenie przed podejściem do egzaminu byłoby obowiązkowe. - Nie wszędzie wolno nam latać, a nie każdy o tym wie. Nic nie zwalnia nas, latających nawet dla zabawy, ze znajomości prawa. Warto przed zabawą z dronem dowiedzieć się, czy na przykład nie znajdujemy się w strefie kontrolowanej lotniska, która nie jest tylko w pobliżu lotniska, ale może znajdować się nawet kilka kilometrów od niego - mówi rzecznik. Dodaje, że za złamanie przepisów ruchu lotniczego grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności, a za spowodowanie zagrożenia katastrofy w ruchu lotniczym są jeszcze większe kary.

Drony nawet za kilkaset dolarów?

Drony od małego dziecka pasjonowały także kielczanina Michała Jaroszczyka, ktory teraz wykorzystuje je w swojej pracy. Jest posiadaczem kilku dronów o wartości od 8000 złotych do 25.000 złotych. Kielczanin jest właścicielem firmy produkującej filmy reklamowe. W przeszłości koordynował pewien projekt związany z wykorzystaniem dronów w logistyce i jego drony służyły między innymi do transportu przysyłek, takich jak leki czy pizza. Pan Michał wyjaśnia, że realny zasięg drona - zabawki to co najmniej kilkaset metrów, zależnie od konkretnego sprzętu. Kilkaset dolarów kosztuje natomiast tak zwany LRS, czyli system sterowania o realnym zasięgu od 10 do ponad 100 kilometrów, zależnie od konfiguracji.

Dron może wyrządzić wiele krzywdy

Michał Jaroszczyk wyjaśnia, że wraz z rosnącą liczbą dronów-wielowirnikowców coraz częściej zdarza się, że niedoświadczone osoby oferują usługi komercyjne, a nie mają pojęcia o podstawowym działaniu sprzętu. - Niestety bardzo duża liczba osób oferuje takie nagrania nie mając realnie odpowiednich kompetencji w obsłudze drona. Pomimo obowiązujących egzaminów na świadectwa kwalifikacji, zdarzało mi się spotykać w Polsce osoby, które formalnie miały takie dokumenty, a nie wiedziały o różnicach w budowie śmigieł, czy jaka jest klasyfikacja przestrzeni powietrznej - to tak, jakby kierowca po zdanym egzaminie na prawo jazdy nie znał różnicy między czerwonym a zielonym światłem na sygnalizatorze - mówi kielczanin. Podkreśla, że jego zdaniem każdy operator drona/modelu powinien myśleć i przewidywać możliwe konsekwencje awarii sprzętu, by wiedzieć, jak zareagować. Szczegółowe instrukcje obsługi i listę procedur czyta się przed pierwszym lotem, a nie po nim, jak jest już za późno. Duży dron to nie jest elektryczna szczoteczka do zębów, ale obiekt latający wykonany ze specjalnych kompozytów i włókna węglowego, ważący do kilkunastu kilogramów. W momencie awarii taki sprzęt zachowuje się jak ciężka kula armatnia - twierdzi operator.

Piękno świętokrzyskich krajobrazów promuje także Arkadiusz Sierpina z Buska-Zdroju, pasjonat przyrody i fotografii, a także twórca popularnego serwisu Świętorzyskie z lotu ptaka (www.swietokrzyskie24.com.pl/). Zdjęcia krajobrazów prezentuje na swojej stronie internetowej oraz profilu na Facebooku, gdzie ma już niemal cztery tysiące fanów.

Jeden z najlepiej opłacanych zawodów

Dlaczego w ostatnim czasie tak wiele osób zdaje egzamin na operatora drona? - Nikt nie wymaga od operatora studiów, szkolenie od zera trwa maksymalnie tydzień, czyli każdy po ukończeniu 18 lat może robić uprawnienia. Zarobki w tym "zawodzie" są ogromne - od 2500 złotych do 7500 złotych za jeden dzień, zazwyczaj do 8 godzin pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na kielce.naszemiasto.pl Nasze Miasto