- Nie wiem, o co chodzi - mówi Edward Durlik, który przyszedł po pomoc do redakcji, a zajmuje to zrujnowane mieszkanie przy ulicy Warszawskiej w Kielcach. – Dostałem z Miejskiego Zarządu Budynków pismo, że wypowiadają mi umowę najmu i mam się wyprowadzić, bo zakłócam jakieś stosunki i jestem uciążliwy dla sąsiadów. Nie jest wyjaśnione, o co chodzi. Czynsz płacę regularnie, śmieci nie zbieram jak inni. Wszystkie przedmioty, które mam w domu są moje. U mnie jest tak, jak to u samotnego chłopa. Mama umarła w 2012 roku, a z żoną jestem rozwiedziony od bardzo dawna.
Mężczyzna zastanawia się, że może chodzi o remont, który prowadzi w domu. – Może to on przeszkadza, bo ja sobie powolutku sam skrobię ściany, maluję. Kupiłem już wannę z hydromasażem i sedes - dodaje. - Żaden sąsiad u mnie nie był. Jeśli coś komuś przeszkadza, to powinien przyjść i porozmawiać.
Aleksander Słoń, dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków przyznaje, że umowa najmu została wypowiedziana, ponieważ mieszkanie, które jest własnością miasta zostało zdewastowane. - Wpłynęła do nas skarga od mieszkańców, że z lokalu wydobywa się nieprzyjemny zapach i czuć go na klatce. Ciągle są prowadzone jakieś prace, które przeszkadzają – informuje dyrektor. – Pojechała na miejsce komisja i stwierdziła, że mieszkanie jest w strasznym stanie. Zostało zdewastowane, nie ma tynków, sedes jest zdemontowany. Pokoje i kuchnia są zasypane przedmiotami, a z mieszkania wydobywa się smród. Rozmawialiśmy z tym panem wielokrotnie, wyznaczaliśmy mu terminy na doprowadzenie mieszkania do normalnego stanu, ale nie wywiązał się z nich. Poprosiliśmy o pomoc Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, ale pan odmówił współpracy. Nie mieliśmy wyjścia i wypowiedzieliśmy umowę najmu. Może ono zostać cofnięte, gdy zalecenia zostaną wykonane.
Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie przyznają, że mieszkanie jest w opłakanym stanie, choć widzieli już gorsze. – Pan nie znosi śmieci, wszystkie przedmioty są jego, gromadził je wciągu życiu, bo nic nie wyrzuca. Jest tam nieprzyjemny zapach, choćby dlatego, że w mieszkaniu są dwa koty, które załatwiają się gdzie chcą. Pan nie sprząta po nich, bo nie bo w takim bałaganie trudno nawet znaleźć te odchody- mówi Małgorzata Ozga, kierowniczka działu Usług Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
Dodaje, że pan Edward był kierowany na badania lekarskie, ale nie wymaga pomocy wbrew jego woli. – Nie ma podstaw do ubezwłasnowolnienia go, wymaga leczenia ambulatoryjnego – informuje. – Eksmisja byłaby zbyt radykalnym rozwiązaniem, naszym zdaniem nie ma takiej potrzeby. Ta sytuacja trwa od lat, sąsiedzi ją tolerowali, ale ostatnio wprowadzili się młodzi ludzie i im takie sąsiedztwo przeszkadza. I trudno się dziwić. My chętnie wspólnie z Miejskim Zarządem Budynków pomożemy doprowadzić mieszkanie do porządku, tylko ten pan musi chcieć współpracować.
Pan Edward nie chce żadnej pomocy. – Oni zrobią wszystko po swojemu, a ja tak nie chcę. Poradzę sobie - mówi. - Do tej pory nie remontowałem mieszkania, bo mama mówiła, że jak mieszkanie będzie ładne, to była żona się tu wprowadzi. Po śmierci mamy zacząłem zbierać pieniądze, materiały i powoli remontuję. Będzie to ładnie, ale nie wiem, kiedy, bo od wiosny do jesieni jeżdżę na działkę.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?