Kielczanie najpierw psa złapali (co nie udało się pracownikom schroniska), później zawieźli go własnym samochodem do placówki, gdzie doszło do olbrzymiej awantury, wezwano policję. Wszystko dlatego, że pracownik nie chciał otworzyć bramy schroniska i żądał od mężczyzny, który przywiózł zwierzę, wydania dowodu osobistego przez płot (tłumaczył to obawą o swoje bezpieczeństwo i przepisami).
CZYTAJ RELACJĘ Z WYDARZEŃ W SCHRONISKU
Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach podlega Wydziałowi Usług Komunalnych kieleckiego ratusza, dlatego tutaj zapytaliśmy, czy cała sytuacja w ogóle wzbudza jakieś zaniepokojenie. Wygląda na to, że nie. Kierownik Grażyna Ziętal poinformowała nas, że wydział na bieżąco kontroluje schronisko, ale w tym konkretnym przypadku, nie będąc świadkiem awantury, nie jest w stanie opowiedzieć się za żadną ze stron.
W całym zamieszaniu warto przypomnieć sytuację sprzed lat, kiedy to „obrońcy zwierząt” walczyli z miastem o możliwość przejęcia schroniska. Po tym, jak ostatnio zostawili psiaka na kilkustopniowym mrozie, można mieć jednak wątpliwości, czy dobro zwierząt naprawdę jest dla nich najważniejsze.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?