W poniedziałek 37-letni kielczanin powiadomił dyżurnego kieleckiej policji, że skradziono mu hondę, której od jakiegoś czasu nie używał.
- Samochód stał zaparkowany przed garażem. W poniedziałkowy poranek sąsiad powiedział 37-latkowi, że w hondzie jest wybita szyba. Właściciel wezwał lawetę, żeby zabezpieczyć auto. Gdy zaś poszedł na miejsce, okazało się, że… hondy nie ma – opowiada Małgorzata Perkowska-Kiepas, rzecznik prasowy kieleckiej policji.
Kiedy na miejscu pracowali policjanci, podjechała laweta, a na niej… honda 37-latka.
- Dwaj mężczyźni, którzy przyjechali lawetą, tłumaczyli, że kupili hondę za 300 złotych – opowiada policjantka.
Kiedy już zabrali auto i wrócili do siebie, zorientowali się, że coś się nie zgadza w papierach, a w samochodzie są zawinięte w koc tablice. Postanowili zwrócić samochód temu, od kogo go kupili. Po drodze natknęli się na „sprzedawcę”, ten zaś oddał im grzecznie pieniądze. Niebawem zatrzymała go policja. Okazało się, że to 35-latek. Z ustaleń stróżów wprawa wynika, że mężczyzna najpierw włamał się do samochodu, ukradł z niego głośniki i akumulator, potem zaś hondę sprzedał. Przyjdzie mu stanąć przed sądem pod zarzutem kradzieży z włamaniem, a za to grozić może nawet 10 lat pozbawienia wolności.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?