Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oto najstarszy kierowca w Polsce! Ma 100 lat i nadal lubi wcisnąć gaz do dechy

Paulina Baran
Jak wiatr zaszumi, motor zagra to człowiek czuje, że żyje. - mówi Henryk Dłużewski, najstarszy kierowca w Polsce. W ubiegłym tygodniu świętował okrągłą, setną rocznicę urodzin!

Jeżeli starość kojarzy Wam się z chorobami i niedołężnością koniecznie musicie poznać historię kielczanina, Henryka Dłużewskiego. Stulatek udowadnia, że będąc młodym duchem można być szczęśliwym w każdym wieku. Jego pasją od wielu lat są samochody. - Dopóki będę żył, będę jeździł - mówi. Jest prawdopodobnie najstarszym czynnym kierowcą w Polsce.

Z wartburgiem od 30 lat!
Kiedy w środę odwiedziliśmy pana Henryka przywitał nas z otwartymi rękami. Miły, życzliwy, cały czas uśmiechnięty, z niezwykłym dystansem do siebie i świata, potrafiący żartować, jak najlepsi kabareciarze. Aż trudno uwierzyć, że właśnie skończył sto lat. Kiedy zaprosił nas na przejażdżkę swoim wartburgiem, początkowo myśleliśmy, że to kolejny z jego żartów ale oczywiście odpowiedzieliśmy, że bardzo chętnie. Można sobie wyobrazić nasze zdziwienie, kiedy pan Henryk w jednej chwili zabrał kluczyki, prawo jazdy i dosłownie pędem pobiegł do swojego garażu. Po drodze spotkaliśmy jego sąsiadów, panią Annę i Stanisława, których widok „truchtającego” stulatka absolutnie nie dziwił. - Tak, pan Henryk często jeździ swoim ukochanym wartburgiem. Raz nam nawet zaginął i szukaliśmy go przez długi czas. Okazało się, że był po prostu na dłuższej wycieczce. Od tego czasu zawsze nam się odmeldowuje, kiedy „znika na dłużej” - mówią sąsiedzi.

Pierwsze auto kupił po 40 -stce
Kiedy pan Henryk otworzył swój garaż wyłonił się z niego niezwykle zadbany wóz, a oczy kielczanina zabłysły. - To wartburg 353 z 1984 roku. Moja duma - stwierdził stulatek.
Kielczanin swoje auto ma „od nowości”, więc łatwo policzyć, że kiedy je kupował był przed siedemdziesiątką, jak sam mówi, był „już trochę starszym Panem”. Wyjaśnia, że samochód tak naprawdę należał do jego żony, lekarki. –Żona dostawała z pracy takie specjalne talony. Pojechaliśmy do Starachowic, stamtąd zabraliśmy nowiutkie auto i przyjechaliśmy do chałupy - opowiada.

Pan Henryk jest żywym dowodem na to, że miłość do motoryzacji w mężczyźnie nie umiera nigdy. Od zawsze fascynowały go piękne samochody, pierwszy kupił już grubo po czterdziestce, ale to tylko dlatego, że wcześniej trudno było dostać jakiekolwiek auto. – Samochód to był wielki luksus, w kamienicy w której mieszkam miały go tylko dwie osoby. Ja kupiłem niemieckiego opla kapitana, który był dłuższy nawet niż mój pokój - wyjaśnia. Stulatek przyznaje, że nie zna nikogo w podobnym wieku, kto byłby w stanie jeszcze prowadzić auto, ale dla niego nie jest to nic zadziwiającego.

Lekarzy i policji się nie boi
Pan Henryk jeździ mimo zakazów lekarza. –Mam już słabe oczy i słuch trochę przytępiony więc pani doktor delikatnie zasugerowała, żebym już nie jeździł. Odpowiedziałem jej: „Pani doktor, póki żyję to będę jeździł”. –No to jak Pan chce – odpowiedziała. Zdaję sobie sprawę z tego, że jakby złapała mnie policja to też mogli by mieć coś przeciwko mojej jeździe, ale jakoś się tym nie przejmuję -dodaje.

„Szpula i do przodu”
Stulatek podkreśla, że prowadząc auto przez Kielce jest po prostu szczęśliwy. –Jak wiatr zaszumi, motor zagra to człowiek żyje. Co tu dużo gadać –śmieje się nasz jubilat. Przyznaje, że kiedyś lubił „przycisnąć gaz”, ale teraz wie, że musi bardziej uważać i stara się nie jeździć szybciej niż sześćdziesiąt kilometrów na godzinę. –Muszę uważać, bo młodzi jeżdżą jak wariaci. Starzy to raczej powoli, ale jak mam dobrą drogę i nic się nie dzieje to „szpula” i do przodu – stwierdził stulatek i wybuchnął śmiechem. Pan Henryk wyjaśnił, że zazwyczaj samochodem jeździ do lasu na kielecki Stadion, dlatego zabrał tam także i nas. Podstawowa zasada: Zapinamy pasy, stwierdził i zadowolony ruszył w drogę.

- Znam tę trasę jak własną kieszeń, więc możecie się czuć bezpieczni - uśmiechnął się, jakby chciał zapewnić nas, że na pewno nic nam nie grozi. Dojechaliśmy - na koniec parkowanie. Z tym także pan Henryk nie miał żadnego problemu. Zaparkował tyłem, idealnie przy krawężniku, żeby łatwiej było potem wyjechać. - No to seans chyba skończony - stwierdził podsumowując drogę.

„Teraz to już nic nie muszę”
Dlaczego pan Henryk tak często wypoczywa w lesie na Stadionie? Mam niedaleko, las ładny, jest cichutko. Rozkładam tu leżak, leżę ze dwie godziny a potem chodzę po lesie, bo tak najlepiej wypoczywam-opowiada stulatek.
Wyjaśnia, że przed laty przemierzał swoim autem tysiące kilometrów, jeździł do krajów Demokracji Ludowej, bo jak mówi, na Zachód nie wpuszczali takich jak on - bezpartyjnych. Podkreśla, że teraz jeździ swoim wartburgiem, kiedy ma na to ochotę.
- Dożyłem takiego wieku, że już nic nie muszę, jako emeryt nie mam obowiązków - mówi. Kiedy tylko mam wolną chwilkę, dbam o mój samochód, żeby wyglądał luksusowo. Musi być taki, że mucha nie siada - zawsze czyściutki no i oczywiście sprawny - podkreśla.

„Chciałbym jeszcze pożyć kilka lat. Tak jak teraz. Nic bym nie zmienił”
Pan Henryk podkreśla, że w swoim życiu zawsze robił to, na co miał ochotę. - Byłem bardzo pyskaty. Jak mi się coś nie podobało to lubiłem się postawić - śmieje się jubilat. W latach 50 - mieszkał w Warszawie, uzyskał dwa tytuły inżynierskie, co w tamtych czasach należało do rzadkości, a do Kielc „ściągnęła” go kobieta z którą, jak mówi, „popełnił małżeństwo”.

- Żona stwierdziła, że nie będziemy z dzieckiem siedzieć na 7 metrach kwadratowych w warszawskim mieszkanku i namówiła mnie na powrót do Kielc, gdzie potem przez wiele lat pracowałem w biurach projektów - opowiada pan Henryk. Wyjaśnia, że miał bardzo wielu pracodawców. - Jak tylko któryś dyrektor skreślił haka na liście obecności, za to, że się spóźniam to od razu składałem wymówienie. Nie dałem sobie w kaszę dmuchać- dodaje.

Czy kiedykolwiek podejrzewał, że dożyje tak sędziwego wieku? - Broń Boże. Nigdy tak nie myślałem. Co prawda ojciec też żył 96 lat, mamusia prawie 90 ale nie sądziłem, że długowieczność jest genetyczna - stwierdził stulatek. - Żeby długo żyć, trzeba wierzyć w swoją gwiazdę, być uczciwym, nie kraść, żyć po to, żeby komuś, pomóc, coś zbudować i czuć tę radość życia - wymieniał. Jakie ma marzenia? - Po prostu chciałbym pożyć jeszcze parę lat. Tak jak teraz. Nic bym nie zmienił – podsumował.

Kiedy Henryk Dłużewski jest zmęczony wsiada do swojego wartburga i jedzie do lasu wypoczywać na leżaku. Film ze wspólnej podróży na echodnia.eu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Parada Motocyklistów w Łodzi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kielce.naszemiasto.pl Nasze Miasto