Chodzi godzinami po ulicach
- W dzieciństwie byłam oczkiem w głowie rodziców, skończyłam Liceum Ogólnokształcące imienia Ściegiennego, potem Studium Ekonomiczne przez 20 lat pracowałam w banku przy ulicy Sienkiewicza, a teraz chodzę godzinami po mieście i nie mam się gdzie podziać – rozpacza.
- Chciałabym tylko otrzymać od miasta lokal socjalny, jeden pokój, albo jednopokojowe mieszkanie komunalne. W przeciwnym razie czeka mnie mieszkanie na dworcu - dodaje.
Sympatyczna, drobna kobieta o miłej powierzchowności mówi, że nie przypuszczała, że tak potoczy się jej dorosłe życie.
Wcześniej mieszkała z rodzicami w dwupokojowym mieszkaniu przy ulicy Sandomierskiej w Kielcach, ale po śmierci taty zamienili je na mniejsze. W końcu musiała je sprzedać, żeby spłacić część długów, jakie zaciągnęła na leczenie rodziców.
- Zrezygnowałam z pracy, żeby zająć się chorymi rodzicami, bo bardzo ich kochałam – opowiada. - Tata miał zaawansowaną cukrzycę i liczne powikłania, a mama nowotwór. Tak się złożyło, że nie ułożyłam sobie życia osobistego, nie wyszłam za mąż, nie mam nikogo. Pożyczki trzeba zwracać. Kiedy rodzice mimo moich wysiłków odeszli, sama zachorowałam na serce i nie mogłam podjąć pracy. Żyjąc z renty i oddając długi musiałam w końcu sprzedać mieszkanie, żeby przeżyć i spłacać pożyczki.
Przez ostatnie dwa lata kielczanka mieszkała w hotelach robotniczych, schronisku przy ulicy Szymanowskiego w Kielcach, należącym do Urzędu Miasta, a teraz wynajmuj pokój przy ulicy Jeleniowskiej, płacąc 60 złotych za nocleg. - Właścicielka chce żebym wychodziła rano i wracała wieczorem tak jak robotnicy - narzeka.
Pani Barbara mówi, że chodzenie, gdy jest zimno godzinami po ulicach to jest koszmar. A przenoszenie się z całym dobytkiem, kilkunastoma reklamówkami jest bardzo uciążliwe. Posiada 900 złotych emerytury, a wynajęcie pokoju kosztuje kosztuje koło 1000 złotych, a trzeba jeszcze za coś żyć. Na razie ma mieszkanie tylko do środy, co będzie dalej nie wie.
Kobieta mówi, że szukała pomocy u prezydenta Kielc, rozmawiała z sekretarzem miasta Kielce Szczepanem Skorupskim, który skierował ją do wiceprezydent Bożeny Szczypiór, a ta z kolei odesłała ją do Magdaleny Gościniewicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach. - Na początku wszyscy byli mili, pomogli wypełnić druk o mieszkanie socjalne, ale potem powiedziano mi, że mogą zaproponować mi tylko Schronisko dla Kobiet Ofiar Przemocy, przy ulicy Urzędniczej w Kielcach, ogrzewalnię przy ulicy Żniwnej, lub Dom Pomocy Społecznej - wspomina. - Ja nie wyobrażam sobie tam życia. W pierwszym miejscu są kobiety z przemocy, uzależnieniami, nie miałam do czynienia z taki ludźmi. Dom Pomocy to bardzo przygnębiające miejsce - dodaje.
Dyrektor Magda Gościniewicz wyjaśnia, że na chwilę obecną nie ma mieszkań socjalnych. - Ta pani jest na liście dopiero od listopada - informuje. - Mamy dużą kolejkę oczekujących. Możemy jej zaproponować tylko Schronisko, tam są bardzo dobre warunki.
- Błagam niech mi ktoś pomoże - prosi kielczanka. To wyjątkowa sytuacja. Jest mi ciężko, wstydzę się tego co mnie spotkało.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?