Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dary z Banku Żywności w Kielcach, które powinny trafić do potrzebujących gdzieś znikają? Jest konflikt

Agata Kowalczyk
Agata Kowalczyk
Kielczanin wychowujący samotnie syna korzysta z pomocy opieki społecznej. Jego zdaniem wartościowe produkty żywnościowe gdzieś znikają, a do biednych ludzi trafiają tylko jogurty i serki z krótkim terminem ważności. Pracownicy odpierają te zarzuty i uważają, że podopieczny rzuca oszczerstwa z zemsty, ponieważ ograniczono mu dostęp do darmowych produktów.

- Po śmierci żony wychowuję sam 14 - letniego syna. Jestem chory, nie mogę pracować i jestem na rencie. Mamy zaledwie 1500 złotych miesięcznie na utrzymanie – mówi. - Jedna z pań z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie zaproponowała mi korzystanie z darmowej żywności, która jest rozdawana w poniedziałki na ulicy Studziennej. Byłem ta kilka razy i za każdym razem dostałem tylko jogurty i serki, ważne dzień czy dwa. Tylko biegunki można po nich dostać.

Dodaje, że w samochodach, które podjeżdżają z towarem były pudła pełne wędlin i mięs, ale są one chowane. - Te kartony znikają, są gdzieś wynoszone przez panie z MOPR-u i ludzie nie mają dostępu do tej żywności. Pracownice twierdziły, że to są dary do świetlic, do których przychodzą a innym razem mówiły, że to pomoc dla Ukraińców. A moim zdaniem ta żywność jest rozkradana przez pracowników – dodaje.

Małgorzata Ozga – Zagdańska z Miejskiego Ośrodka Pomocy rodzinie zapewnia, że sytuacja wygląda inaczej niż przedstawia to podopieczny a żywność w całości trafia do potrzebujących . - Zrobiło mi się żal tego pana bo sam wychowuje syna i zaproponowałam dodatkowe wsparcie w formie żywności. To jest pomoc z Banku Żywności. Trafiają do niego towary z krótkim terminem ważności przekazywane przez sklepy. Otrzymujemy ją zawsze w poniedziałek po południu. Nie mamy lodówek więc od razu przekazujemy ją do naszych świetlic, z których korzystają dzieci. Zapraszamy po jej odbiór także indywidualne osoby, takie jak ten pan.

Tłumaczy, że pracownicy nie wiedzą, co znajduje się w kartonach. - Niczego nie ukrywamy, zwykle w każdym pudle jest wszystkiego po trochu – sery, ciasta, wędliny – mówi. - Ten pan miał dostęp do wszystkich kartonów, brał co chciał w olbrzymich ilościach. Przyjeżdżał motorem i ładował nawet po 20 kilo żywności czy 90 jajek. Dwie osoby nie są w stanie tego przejeść przez tydzień, a przecież przychodził w każdy poniedziałek. Zdarzało się, że zabierał całość towaru w danym asortymencie na przykład wszystkie ciasta i dla innych osób nic nie zostawiał. Prosiliśmy, aby tyle rzeczy nie brał, ale wówczas się awanturował. Kiedyś przyszedł ze swoją dorosła córką i kolegą. To nie są nasi podopieczni i nie wiemy czy kwalifikują się do pomocy.

Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie zdecydowali o ograniczeniu pomocy dla naszego Czytelnika. - Nasze prośby, aby nie brał tyle żywności i zostawiał coś dla innych nie skutkowały. Zdecydowaliśmy, że ma nam przekazywać co tydzień listę potrzeb, a my będziemy przygotowywać mu paczki - tłumaczy. - Bardzo się zdenerwował, powiedział, że złoży na nas skargę i pójdzie do mediów.

Zapewnia, że pan otrzymuje wszelaką możliwą pomoc. - Do września wypłaciliśmy mu ponad 13 tysięcy złotych zasiłków, korzysta ze świadczeń rodzinnych, bierze 500 plus. W sumie jest to około 20 tysięcy złotych a jeszcze ma rentę – tłumaczy. - Zrezygnował z darmowych obiadów dla syna w szkole ale w zamian otrzymuje świadczenie pieniężne.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kielce.naszemiasto.pl Nasze Miasto