Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czarny kot terrorysta paraliżuje życie mieszkańców ulicy Kryształowej w Kielcach. Proszą o pomoc

Iwona Rojek
92 letni Zygmunt Janicki mieszkający przy ulicy Kryształowej w Kielcach prosi o najszybszą interwencję w sprawie  groźnego kota. Boi się wychodzić z domu.
92 letni Zygmunt Janicki mieszkający przy ulicy Kryształowej w Kielcach prosi o najszybszą interwencję w sprawie groźnego kota. Boi się wychodzić z domu. Mikołaj Opatowski
Mieszkańcy ulicy Kryształowej na osiedlu Podkarczówka w Kielcach od kilku miesięcy boją się czarnego, agresywnego kota, który odwiedza ich domostwa, przydomowe ogródki. Ostatnio jego zachowanie stało się coraz bardziej niebezpieczne. Ludzie szukają sposobów na to jak go złapać. Proszą też o pomoc.

- Jeszcze nigdy nie spotkałam tak groźnego kota – mówi Anna z ulicy Kryształowej. - Mam w domu mnóstwo zwierząt, ale z takim przypadkiem nie miałam w swoim życiu do czynienia. Po raz pierwszy tego kota dostrzegłam na ulicy w kwietniu, był zaniedbany, ale od jakiegoś czasu regularnie przychodzi na nasze podwórko. Kiedyś zjawiał się o godzinie 9, teraz już koło szóstej rano. Atakuje ludzi i zwierzęta.

- Pewnego razu rzucił się na mnie z pazurami, o mało co nie zostałam poraniona na twarzy i całym ciele. Potem zaatakował mojego psa potężnego nowofunladczyka, teraz bardzo się go boi ucieka przed tym kotem. Od pewnego czasu umówiliśmy się z sąsiadami, że postawię na mojej posesji specjalną klatkę łapkę, do której regularnie wkładam jedzenie, najpierw mokrą karmę, wczoraj tuńczyka, dziś wołowinę, ale on nie jest w ogóle zainteresowany jedzeniem. Gdyby wszedł do klatki od razu by się za nim zamknęła. Ale jest sprytny - mówi pani Anna.

Groźnego dzikiego kota bardzo obawia się też 92 letni Zygmunt. - Po tym jak zaatakował mojego kota i bardzo go podrapał prawie przestałem wychodzić z domu – mówi mężczyzna. - Rzuca się na inne koty, psy a nawet ludzi. Uważam, że paraliżuje nie tylko moje życie, ale także wielu innych rodzin. Naradzamy się z sąsiadami jak sobie z nim poradzić, bo jest niezwykle agresywny. Ludzie boją się wyjść na podwórko, a w czasie obecnych upałów zamykają nawet okna. Prosiliśmy pomoc o pomoc Schronisko w Dyminach, Straż Miejską i Policję, ale do dziś nikt nam nie pomógł. A może ten kot jest chory na wściekliznę.

Ewelina Gromadzka, lekarz weterynarii z przychodni „Kajtek” mówi, żeby w żadnym wypadku nie próbować schwytać kota na własną rękę, ani nie zbliżać się do niego, bo możemy zostać poranieni. - Ostatnio w naszym regionie nie było przypadków wścieklizny, zanotowaliśmy ją pod Radomiem, ale kot może być nie szczepiony, nie odrobaczony i groźny – informuje. - Jednym wyjściem jest zgłoszenie sprawy do Straży Miejskiej i schroniska dla zwierząt.

Ale jak się okazuje nie jest to takie proste.
Bogusław Kmieć ze Straży Straży Miejskiej mówi, że nic nie wie o takiej interwencji.

Wojciech Moskwa, kierownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach tłumaczy, że oni przyjmują tylko koty chore, powypadkowe i malutkie ślepe kotki. - Poza tym nasze schronisko jest przepełnione, mamy 80 kotów ponad stan – podkreśla.

Pomoc w złapaniu niebezpiecznego kota zaoferowała Ewa Kędzierska. - Rozmawiałam z panią Anią i podpowiedziałam w jaki sposób go sprawnie złapać. Jeśli to się nie uda, przyjadę i spróbuję zrobić to sama - zapowiada.

Mieszkańcy osiedla Podkarczówki z niecierpliwością czekają na pomoc.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kielce.naszemiasto.pl Nasze Miasto