- Jeszcze nigdy nie spotkałam tak groźnego kota – mówi Anna z ulicy Kryształowej. - Mam w domu mnóstwo zwierząt, ale z takim przypadkiem nie miałam w swoim życiu do czynienia. Po raz pierwszy tego kota dostrzegłam na ulicy w kwietniu, był zaniedbany, ale od jakiegoś czasu regularnie przychodzi na nasze podwórko. Kiedyś zjawiał się o godzinie 9, teraz już koło szóstej rano. Atakuje ludzi i zwierzęta.
- Pewnego razu rzucił się na mnie z pazurami, o mało co nie zostałam poraniona na twarzy i całym ciele. Potem zaatakował mojego psa potężnego nowofunladczyka, teraz bardzo się go boi ucieka przed tym kotem. Od pewnego czasu umówiliśmy się z sąsiadami, że postawię na mojej posesji specjalną klatkę łapkę, do której regularnie wkładam jedzenie, najpierw mokrą karmę, wczoraj tuńczyka, dziś wołowinę, ale on nie jest w ogóle zainteresowany jedzeniem. Gdyby wszedł do klatki od razu by się za nim zamknęła. Ale jest sprytny - mówi pani Anna.
Groźnego dzikiego kota bardzo obawia się też 92 letni Zygmunt. - Po tym jak zaatakował mojego kota i bardzo go podrapał prawie przestałem wychodzić z domu – mówi mężczyzna. - Rzuca się na inne koty, psy a nawet ludzi. Uważam, że paraliżuje nie tylko moje życie, ale także wielu innych rodzin. Naradzamy się z sąsiadami jak sobie z nim poradzić, bo jest niezwykle agresywny. Ludzie boją się wyjść na podwórko, a w czasie obecnych upałów zamykają nawet okna. Prosiliśmy pomoc o pomoc Schronisko w Dyminach, Straż Miejską i Policję, ale do dziś nikt nam nie pomógł. A może ten kot jest chory na wściekliznę.
Ewelina Gromadzka, lekarz weterynarii z przychodni „Kajtek” mówi, żeby w żadnym wypadku nie próbować schwytać kota na własną rękę, ani nie zbliżać się do niego, bo możemy zostać poranieni. - Ostatnio w naszym regionie nie było przypadków wścieklizny, zanotowaliśmy ją pod Radomiem, ale kot może być nie szczepiony, nie odrobaczony i groźny – informuje. - Jednym wyjściem jest zgłoszenie sprawy do Straży Miejskiej i schroniska dla zwierząt.
Ale jak się okazuje nie jest to takie proste.
Bogusław Kmieć ze Straży Straży Miejskiej mówi, że nic nie wie o takiej interwencji.
Wojciech Moskwa, kierownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach tłumaczy, że oni przyjmują tylko koty chore, powypadkowe i malutkie ślepe kotki. - Poza tym nasze schronisko jest przepełnione, mamy 80 kotów ponad stan – podkreśla.
Pomoc w złapaniu niebezpiecznego kota zaoferowała Ewa Kędzierska. - Rozmawiałam z panią Anią i podpowiedziałam w jaki sposób go sprawnie złapać. Jeśli to się nie uda, przyjadę i spróbuję zrobić to sama - zapowiada.
Mieszkańcy osiedla Podkarczówki z niecierpliwością czekają na pomoc.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?