Z wpisu wynika, że małe jaskółki musiały zostać nakarmione i podtrute owadami, które z kolei potraktowano wcześniej środkami chemicznymi. Ponieważ jaskółki eliminują z wychowania osobniki słabe, zaczęły wyrzucać z gniazd młode. Te z kolei, niewidoczne dla kierowców, zostały rozjechane przez ciężarówki.
Poniżej zamieszczamy cały wpis zamieszczony na profilu na Facebooku: Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce, Oddział Kielce
"Są takie miejsca, które, choć nikt by nie podejrzewał, stanowią enklawy dla dzikich ptaków, gdzie żyją one w harmonii z ludźmi i skutecznie eliminują dokuczliwe, latające krwiożercze, uprzykrzające nam życie latem, bestie - komary.
Tak też było do tej pory na terenie jednej z firm, mieszczących się na obrzeżach Kielc. Przez lata, pod dachem rampy, zakładały swoje gniazda jaskółki, czuły się bezpieczne, okoliczne łąki stanowiły bogate źródło pożywienia, a pracownicy nie uskarżali się na bzyczących, niechcianych gości.
Tak było do poniedziałku...
Najpierw pojawił się sygnał o jednym, potrzebującym pomocy pisklęciu znalezionym na podjeździe - choć to smutne, nie jest alarmujące, gdyż takie sytuacje z różnych powodów, często mają miejsce. Ale tego samego dnia zostały znalezione kolejne trzy. Czarna seria?
We wtorek telefon - są kolejne trzy. Pojechaliśmy na miejsce, gdzie zgłaszająca problem, zaniepokojona przedstawicielka firmy, zaprosiła nas na teren - widok, jaki zostaliśmy, był koszmarny - pisklęta porozjeżdżane przez samochody ciężarowe, zasuszone zwłoki młodszych i starszych maluchów. Zostały znalezione jeszcze dwa - żyjące.
Jak się okazało, wyrzucone z gniazd, maleńkie ptaszki, siedzące na kostce brukowej, były nie do zauważenia dla kierowców ogromnych samochodów - spadały pod koła, nie uciekały, siedziały nieruchomo, czekając - chyba tylko na śmierć - bo rodzice jaskółek nie karmią ich na ziemi, te ptaki opuszczają gniazda, całkowicie zdolne do samodzielnego życia - nie ma jaskółczych podlotów.
Uratowane maluchy nie zachowują się jak na pisklęta przystało - nie czekają z otwartymi dziobami na każdy kęs pokarmu, nie domagają się karmienia, nie krzyczą. Siedzą nieruchomo, trzeba karmić je na siłę, pilnując godzin posiłków.
Dlaczego tak się stało?
Gdzieś w okolicy przeprowadzone zostało odkomarzanie, małe jaskółki zostały nakarmione i podtrute potraktowanymi insektycydami owadami. Ptasi rodzice naturalnie eliminują z wychowywania osobniki słabe i nierokujące, zaczęli wyrzucać je z gniazd. Dalszy ciąg wydarzeń jest znany - pisklęta albo umierały z głodu, wycieńczenia, albo ginęły pod kołami ciężarówek, tak, czy inaczej, ich los w zasadzie był przesądzony.
Cała sytuacja została zgłoszona do RDOŚ, mamy nadzieję na szybkie jej wyjaśnienie.
Nasuwa się taka refleksja - jak my, ludzie, potrafimy wszystko zepsuć, często nawet nieświadomie.
Niszczymy siedliska pożytecznych ptaków, skutecznie zmniejszamy ich populacje, a kiedy skutkiem naszych działań, są zjawiska niepożądane - jak coraz bardziej dokuczliwa inwazja komarów - traktujemy świat toksyczną chemią, trując wszystko wokół, nie przewidując skutków.
Każde z podtrutych piskląt, za kilka tygodni, było by najlepszym, naturalnym i urokliwym odkomarzaczem. Te, które będą miały szczęście przeżyć, wrócą do natury i pomogą nam w walce z owadami, ale ilu się nie udało?
Chcemy, żeby było szybko, wygodnie i skutecznie - czy za to nasze wygodnictwo mają płacić cenę życia, niezliczone, pożyteczne istoty? Przewidujemy długofalowe skutki naszych działań?
Ktoś świadomie lub nie, spowodował katastrofę ekologiczną - na niedużą skalę, ale czy nasz świat, nie składa się z mikroświatów?"
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Największe zagrożenia dla zdrowia w 2019
ZOBACZ TAKŻE: Flesz - szczepienia na wyjazdy zagraniczne
Źródło: vivi24
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?