Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Woropiński: Praga to modne miejsce [Rozmowa NaM]

Piotr Wróblewski
Jerzy Woropiński: Ci ludzie muszą doszlusować do cywilizacji. [Rozmowa NaM]
Jerzy Woropiński: Ci ludzie muszą doszlusować do cywilizacji. [Rozmowa NaM] Jerzy Woropiński
W albumie „Praga w starej fotografii” możemy zobaczyć zdjęcia Jerzego Woropińskiego. Rozmawialiśmy z autorem o życiu mieszkańców, ponurych twarzach przechodniów i niebezpiecznych sytuacjach, które towarzyszyły fotografowi podczas pracy.

Urodził się Pan w Warszawie.
Tak, na Pradze.

Ale w pewnym momencie wyprowadził się Pan stamtąd.
Gdy chciało się ukierunkować swoje życie jakoś lepiej, trzeba było uciekać. Nie można było ostentacyjnie zachować się inaczej niż wszyscy dookoła. Musiałem się z tymi ludzi zbratać, bo inaczej dostałbym po mordzie. To taki miejscowy koloryt.

Jak bardzo zdjęcia z albumu „Praga w starej fotografii” mają związek z Pana wspomnieniami dotyczącymi tej dzielnicy?
Gdybym nie znał tego środowiska i nie wiedział, kiedy uciec, to bym tych zdjęć nigdy nie zrobił. Wiedziałem, kiedy ktoś patrzy mi w oczy. Domyślałem się też, czy mogę zrobić krok dalej, czy nie. Można to porównać do polowania. Z tym, że myśliwy wchodzi w środek tłumu. Przebierałem się, żeby wtopić się w środowisko.

Zdarzały się niebezpieczne sytuacje?
Oczywiście. Udawało mi się wyjść z tego cało, ale były chwile, gdy ktoś zauważał, że robię zdjęcia. Trzeba było albo się uśmiechnąć, albo zgrywać idiotę. Zabawa skończyła się, gdy usłyszałem za swoimi plecami, spokojne i bardzo stanowcze słowa: „spier***** stąd!” Nie wiedziałem nawet kto to powiedział. „Już wychodzę” - rzuciłem w powietrze. W odpowiedzi wybrzmiało: „no, czekam”. Od tej chwili nie pojawiłem się na Bazarze Różyckiego przez kilka lat. Wiedziałem, że fotografując, naruszyłem ich przestań.

Ostatnio dyrektor Muzeum Warszawskiej Pragi powiedziała, że teraz wszystkie drogi prowadzą na Pragę. Tam podobno szuka się autentyczności.
Od kilku lat jest to bardzo modne miejsce. Ludziom wydaje się, że zamieszkają tam i zintegrują się z lokalną ludnością. Ja znam to środowisko od urodzenia i wiem, że tak się nie stanie. Przyjezdni będą tolerowani, jednak nigdy się nie zintegrują. Prażanie są zakorzenieni w tej dzielnicy od kilku pokoleń. Ich przodkowie mieszkali tam jeszcze wtedy, gdy Szmulki i Praga były poza jurysdykcją policyjną.

To znaczy, że po prawej stronie Wisły jest gorsza część Warszawy?
Bardzo łatwo przypinać Pradze łatkę, mówić że tam są źli ludzie i złodzieje, że to gorsza strona Warszawy. To prawda. Warto jednak pamiętać, że ich zachowanie zostało wypracowane przez warunki, w których żyli. Musieli życie pazurami wyrywać!

We wstępie do książki, Elżbieta Wichrowska pisze, że twarze ludzi na Pradze są odrapane jak te kamienice. Zgadza się Pan tam z tym stwierdzeniem?
Uważam, że to niezbyt sympatyczne porównanie dla bohaterów mojego reportażu. Myślę, że bardziej pasowałaby metafora: „Stara kobieta przejechana przez życie jak przez złego kierowcę”. Właśnie tacy są bohaterowie mojej powieści fotograficznej. Oni nie mają wyjścia. Muszą żyć tam, gdzie się urodzili. Nie przeskoczą rzeczywistości. Nie wyjadą nigdzie. Mają mentalność przystosowaną do tego miejsca i muszą z tym żyć.

To bardzo ponura rzeczywistość...
Proszę spojrzeć, ci ludzie się w ogóle nie uśmiechają.

Zdjęcia zostały wykonane ponad 40 lat temu. Myśli Pan, że teraz coś się zmieniło?
Mentalność tych ludzi jest taka sama. Choć czasem są bardzo inteligentni, to wewnętrznie tacy sami. Przestały ich otaczać mury, zamieniono je na szkło, ale ta piękna architektura nie pasuje do tych ludzi.

Z wierzchu nowe budynki, ale wchodząc w głąb widzimy obraz podobny do tego, z lat 70.
Właśnie. Fasadę się odnawia, a na resztę niestety nie ma pieniędzy.

Pamiętam, gdy pierwszy raz wybrałem się na Bazar Różyckiego. Miałem wtedy wrażenie, że czas się tam zatrzymał.
Zdjęcia bazaru mogłyby być spokojnie zrobione 100 lat temu. Tam nic się nie zmieniło.

Pamięta Pan spotkania z ludźmi, którzy są na fotografiach?
Na ulicy Radzymińskiej, starszy pan, chodzący na protezach, dźwigał kubeł z wodą. Podszedłem do niego i powiedziałem, że pomogę. Wtargałem mu to na pierwsze piętro kamienicy i znalazłem się w środku mieszkania. To byli fajni ludzie. Zaproponowali, żebyśmy się napili. Co prawda nie napiliśmy się, ale porozmawialiśmy i zrobiliśmy zdjęcia.

Rozmawiał Pan z większością bohaterów reportażu.
Tak, nie wszyscy mnie ganiali. Wielokrotnie byłem zapraszany do mieszkań. Ludzie żyją tam w koszmarnych warunkach. Bez wody, bez kanalizacji. Jeden facet miał świadomość swojej godności w tym poniżeniu. Czuł, że go fotografuję i mam na zdjęciach, jak on się chowa za psem. Nie mogłem sobie darować tego zdjęcia.

Myśli Pan, że Praga się kiedyś zmieni?
Mam taką nadzieję. Ci ludzie muszą doszlusować do cywilizacji. Spójrzmy na te religijne zdjęcia. Wszyscy są zniewoleni. Ich jedynym mentalnym ratunkiem jest wiara, że potem będzie im lepiej.

Tytuł: Praga w starej fotografii
Autor: Jerzy Woropiński
Wydawnictwo: Wydawnictwo BOSZ
Data premiery: czerwiec 2015
Liczba stron: 112

Zobacz też: Praga w starej fotografii. Zobaczcie zdjęcia Jerzego Woropińskiego


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto