Okazuje się, że siedem bloków, blisko rzeki Silnicy, zostało odkupionych od zakładów Chemar wiele lat temu, ale całą operację przeprowadzono w dość dziwny sposób, bo mieszkańcy czterech bloków mogli kupić je wraz z gruntami, natomiast mieszkańcom pozostałych trzech już nie było to dane. Na dodatek nie zabezpieczono drogi dojazdowej do części bloków.
Droga, która dzieli jednych od drugich jest wąska i zniszczona, od 1960 roku nie była w ogóle remontowana. Trudno jest się dostać mieszkańcom do bloków, można połamać sobie nogi na nierównych płytach, nie mówiąc już o minięciu się na niej samochodami.
- Jak kupowaliśmy to mieszkanie kilka lat temu nie mieliśmy pojęcia o tym, że nie ma tutaj żadnej ogólnodostępnej drogi wyjazdowej – mówi Grzegorz Szlęk, mieszkaniec jednego z bloków. – Koniecznie trzeba to wszystko uregulować. Jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami i nie możemy być na łasce sąsiadów, którzy będą nam udostępniać przejazd.
Cały spór przypomina konflikt Pawlaka z Kargulem i ich rodzin z kultowej sagi filmowej Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć". Jak lokatorzy trzech bloków bez własnego gruntu o numerach 38 a, 42 a i 46 a zagrodzili sobie teren wokół domów, burząc przy tym altankę śmietankową, żeby móc gdzie parkować swoje samochody, to mieszkańcy bloków naprzeciwko z wykupionymi gruntami wbili w chodniki słupki, żeby tam już nikt nie parkował i domagają się zapłaty za użytkowanie ich gruntów. Ale ich monity nie przynoszą żadnych efektów.
Maria Bączek, przewodnicząca wspólnoty mieszkaniowej z bloku Nowy Świat 44a pokazuje całe teczki z dokumentacją obrazującą spór. – Tamci jeżdżą po naszych gruntach, bo to nie jest formalnie żadna droga, samej naszej wspólnocie mieszkaniowej lokatorzy tylko jednego bloku powinni zapłacić podatki za użytkowanie gruntu ponad 7 tysięcy złotych, a nic sobie z tego nie robią – oburza się.
– Nie pytając nikogo o zgodę ogrodzili sobie trzy bloki i mieli nam zapewnić to, że nasze trzy, lub cztery samochody będą mogły u nich parkować, ale nic z tego nie wyszło. Bramę zamknęli na klucz, to jakiś lokator z naszych bloków ją zlikwidował. Resztki zobaczyliśmy za jednym z bloków. Musieliśmy też wybudować sobie nową altankę na śmieci. Uniemożliwili nam tymi ogrodzeniami dojście do Silnicy, trzeba chodzić dookoła - dodaje Maria Bączek.
Zdaniem przewodniczącej Bączek lokatorzy tamtych trzech bloków muszą partycypować w remoncie drogi i płacić podatki za użytkowanie ich gruntów prywatnych.
Kiedy słuchamy strony przeciwnej dowiadujemy się, że już były prezydent Kielc Wojciech Lubawski obiecał im wybudowanie jakiejś innej drogi wyjazdowej, ale nic z tego nie wyszło. - Mamy nadzieje, że nowa władza wyjdzie nam naprzeciw i wspólnie z Miejskim Zarządem Dróg znajdą jakieś wyjście, żebyśmy mogli mieć swobodny dojazd do mieszkań.
- Ale ta droga znajduje się gruntach mających użytek budowlany – tłumaczy Jarosław Skrzydło, rzecznik prasowy Miejskiego Zarządu Dróg. - Jest poza pasem drogowym i nie znajduje się w zarządzie Miejskiego Zarządu Dróg. W obecnych uwarunkowaniach możliwa jest jej realizacja jedynie w trybie inicjatyw lokalnych realizowanych poza pasami drogowymi. Mieszkańcy musieliby założyć taką inicjatywę i partycypować w kosztach lub też próbować wybudować drogę w ramach budżetu obywatelskiego.
Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?